sobota, 14 maja 2011

29.03 - 14.05

Protokół II zaczęliśmy od podawania sterydów... po tygodniu zaczęły działać, a jednym z pierwszych objawów był wzmożony apetyt... Otuś pochłaniał niesamowite ilości różnych potraw... można by powiedzieć, że jego życie kręciło się wokół jedzenia...np nigdy nie lubił jajek a teraz potrafił ich zjesć 6 dziennie...jadł w dzień i w nocy:) jak przejadły mu się jajka, przerzucił się na żurek z ziemniaczkami... i jadł go na śniadanie, obiad, kolację i ...w nocy... Nie wiem czy ktoś jest w stanie uwierzyć, ze drobniutki 3-latek w ciągu 4 dni pochłonął 5kg ziemniaków...ale tak właśnie było:) jak gotował się kolejny żurek Otuś stał przy garnku i niecierpliwie sie dopytywał jak długo jeszcze będzie się gotował bo on już jest głodny... to było niesamowite... Jak siedział przy stoliku i pałaszował kolejną miseczkę żurku my siedzieliśmy przyglądając mu się z niedowierzaniem, trochę zachwytem bo przecież Otuś całe życie był niejadkiem i zawsze trzeba było uciekać się do różnych sztuczek, żeby przekonać go do jedzenia...

Sterydy i chemia pozbawiły go również sporej ilości energii...nie miał już sił, żeby biegać i hasać jak wcześniej, ale nie znaczy to, że nie był radosny. Był w tym okresie wyjątkowo czuły, ciągle się przytulał, kazał się "mylać" a to po pleckach, a to po nóżkach... to było cudowne, ale najcudowniejsze było to, ze dosłownie co chwilkę powtarzał, że nas kocha... był w tym wszystkim taki uroczy, ze można go zjeść:)

Ten okres leczenia nie wymagał pobytu w szpitalu. Dojeżdżaliśmy dwa razy w tygodniu na chemię i badania kontrolne. I właśnie przy okazji takiego badania, a było to w Wielki Piątek okazało się, ze Otuś jest w głębokiej aplazji... wyniki poleciały na łeb na szyję... a od rana utrzymywał się stan podgorączkowy. Pani Doktor, ze temp nie przekroczyła 38st zaleciła podawanie antybiotyku doustnie i zaleceniem podawania silniejszego środka przeciwgrzybicznego na nadżerki, które pojawiły się w buźce, wypisała nas na święta do domku... Sobota minęła w miarę spokojnie chociaż Otuś był bardzo smutny i nie uśmiechał się prawie wcale... dużo spał. Ale mimo nienajlepszego samopoczucia Darusi udało się namówić go do malowania jajek wielkanocnych... przyznam, ze oboje zrobili to przepięknie:)

Niestety w niedzielę rano, tuż przed świątecznym śniadankiem okazało się, ze temperatura przekroczyła 38st. co oznaczało, ze antybiotyk doustny jest za słaby i nie radzi sobie z infekcja, konieczne było podanie antybiotyku dożylnie, a to wiązało się z pobytem na oddziale. Do śniadania już nie zasiedliśmy, zaczęło się pakowanie w pośpiechu... W następnych dniach wszystkie dolegliwości się nasiliły... temperatura utrzymywała się jeszcze przez ok tydzień, a ból buźki tak się rozhulał, że konieczne było podawanie morfiny. Utrzymująca się tak długo temperatura mogła oznaczać infekcję broviaka czyli naszego wężyka, przez którego Otuś dostawał leki i miał pobieraną krew. Bez niego musiałby być za każdym razem kłuty... nie chcę nawet o tym myśleć... Na szczęście okazało się, że to nie wkłucie jest przyczyną gorączki i wężyk nadal jest z nami:))

Mimo bólu apetyt nadal się utrzymywał bo sterydy choć z powodu infekcji już odstawione nadal działały... Przez ten czas Otuś jadł jedynie bardzo delikatny rosół z kluseczkami... i pochłaniał tego niesamowite ilości. Po długim majowym weekendzie wyszliśmy do domku, buziak się goił, humor wracał a apetyt ustępował...

Po tygodniu wróciliśmy na oddział aby przyjąć chemię, która wymagała całodobowego płukania i punkcję. Dziś zakończyliśmy pierwszą serię ostatniej chemii, za tydzień zakończymy drugą. Zostaną nam jeszcze tylko naświetlania i przejdziemy na chemię podtrzymującą, ten etap będzie najdłuższy bo potrwa ponad rok, ale będzie się odbywał już w dużej mierze w domku i w formie doustnej. Jedynie na początku 4 razy co miesiąc będziemy musieli się położyć na oddział na dobę aby wykonać punkcję...a później już tylko badania kontrolne i powrót do normalnego życia...



To co najgorsze już za nami... jeszcze tylko naświetlania...

do zobaczenia, usłyszenia

buziaki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz