środa, 20 lipca 2011

czerwiec/lipiec 2011

Witajcie Kochani...
trochę nas nie było...ale i działo sie sporo...

Radioterapię rozpoczęliśmy w czwartek 23/06 a nie w poniedziałek z powodu awarii jakiegoś urządzenia...musieliśmy położyć się na oddział już w srodę, żeby zrobić badania potrzebne do znieczulenia, gdyż wszystkie naświetlania odbywały się w znieczuleniu ogólnym. Obawialiśmy się skutków ubocznych codziennego znieczulania (10dni), ale lekarz anestezjolog uspokoił nas, że medycyna poszła tak do przodu, ze podawane leki znieczulające mozna dokładnie kontrolować i "uśpić" pacjenta tylko na taki czas jak to jest potrzebne...
Po konsultacji z anestezjologiem i Panią Doktor od radioterapii ustaliliśmy, ze w zwiazku z tym, ze Otuś dobrze wszystko znosi od przyszłego tygodnia będziemy mogli przyjeżdzac z domu bez konieczności przebywania na stałe w szpitalu:).... w piątek mieliśmy wyjśc na przepustkę, wrócić w niedzielę by zrobić badania kontrolne, zostać do poniedziałku a od wtorku już z domku....:)
...Niestety los okazał się przewrotny... w sobotę podczas zabawy Otuś skoczył na Tatusia, który ratując go przed upadkiem złapał jakoś niefortunnie i.... "złamał się wężyk" jak to Otuś relacjonuje, a w rzeczywistości oznacza, że wkłucie przez które dostawał wszystkie leki zostało wyrwane i nadawało się do usunięcia:( i tak też się stało. Niestety wiązało się to z koniecznością założenia wenflonu "motylka", z którym Pani Doktor nie chciała nas puścić do domku więc cały okres radioterapii musieliśmy sędzić w szpitalu... no i oczywiście towarzyszyło temu duuużo płaczu podczas każdego zakładania wenflonu (3razy), pobierania krwi czy podawania leków... No ale na szczescie mamy już to wszystko za sobą i Otuś jest wolny bez "wężyka" i "motylka" a jego radośc z tego powodu nie zna granic:)
Radosc była tym większa, ze z uwagi na dobre wyniki Pani Doktor zgodziła się na nasz weekendowy wyjazd na wakacje. Było to możliwe przede wszystkim dzięki wspaniałomyślności, dobroci i wielkiemu sercu Oli i Darka:) własnie dzięki nim spędzilismy fantastyczne 4 dni w Łagowie:) Otuś cieszył się tak bardzo, ze nie sposób tego wyrazić słowami... Wykorzystywał każdą chwilę i każdą atrakcję jaka była dostępna...zjezdżalnie, trampoliny, huśtawki, minigolfa, tańce i inne zabawy...wszystko razem z Bartusiem, z którym polubili sie od pierwszej chwili:) Nie ukrywam, ze i dla nas była to chwila wytchnienia i dobrej zabawy w fantastycznym towarzystwie:)
To był niesamowity weekend, Olu, Darku baaardzo dziękujemy:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz