niedziela, 18 marca 2012

marzec

Witajcie Kochani...
dużo sie działo przez ostatnie marcowe dni...
morfologia niezmiennie bardzo dobra... próby wątrobowe na szczęście spadły do bezpiecznego poziomu, ale żeby nie było tak różowo to przyplątała nam się infekcja... nie była poważna na tyle, żeby wstrzymywać nam chemię czy podawać antybiotyk, ale musieliśmy się inhalować... przebiegała bezgorączkowo, wystąpił jedynie katar i kaszel... Otuś jak zwykle dzielnie znosił wszystkie niedogodności związane z leczeniem infekcji...


Byliśmy również u dermatologa, ponieważ jakiś czas temu zauważyłam narośl na nosku Otusia, podczas kontroli w klinice pani doktor poleciła nam obserwować czy się powiększa... no i niestety "to" było coraz większe...
Pierwsze pytanie jakie zadałam lekarzowi to czy może to mieć jakiś związek z chorobą nowotworową... na szczeście nie :) to tylko jakaś wirusowa sprawa... Otuś dzielnie zniósł badanie jednak był bardzo nieufny i szybko chciał wychodzić... żeby zaoszczędzić mu stresu pani doktor zaleciła smarowanie noska maścią, która powinna spowodować, że narośl sama odpadnie... niestety do tej pory nie odpadła, a co gorsze, mam wrażenie, że jest większa... oznacza to, że podczas kontrolnej wizyty w czwartek trzeba będzie tą narośl usunąć poprzez zamrożenie... nie mam pojęcia na ile Otuś da sobie ten zabieg przeprowadzić, ale trzeba to zrobić, żeby nie rozsiało się na inne części ciała...

No i jest nareszcie...wiosna...słoneczko...ciepełko... teraz wychodzimy na długie spacerki...Otuś jest w swoim żywiole... ale pierwszy ciepły dzień uczciliśmy wizytą w cyrku... Otuś był pierwszy raz na takim przedstawieniu... bardzo mu się podobało:) mocno bił brawo i śmiał się bardzo głośno... największe wrażenie zrobił na nim klaun, poprosił nawet babcię, aby uszyła mu tak strój...:)



pozdrawiamy ciepluko...wiosennie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz