niedziela, 7 grudnia 2014

07/12/2014 Mikołaj , prezenty, smutek ,łzy bo jest infekcja

Witajcie,

 zaczynając od stanu zdrowia Piotrusia niestety przesilenie jesienno - zimowe źle na niego wpływa i jest choróbsko, z którym walczymy od tygodnia a przyjdzie nam jeszcze i powalczyć w przyszłym tygodniu.
W zeszły tygodniu było podejrzenie Anginy i pod tym kontem Otuś był leczony.Kiedy wszystko zmierzało ku dobremu , dzisiaj rano nasz synek wstał z temperaturą 38 stopni, kaszlem , katarem i najgorsze z dużym bólem ucha, który powodował płacz u dziecka i jego niepokój.
Niezwłocznie wezwaliśmy do domu lekarz, który przepisał antybiotyk i nakazał pozostanie pod kołdrą.
 Jestem zmuszony kolejny tydzień pozostać z synkiem na zwolnieniu lekarskim ale nie ma innej możliwości bo jego zdrowie jest najważniejsze i jest to jak wiem dla wszystkich oczywista oczywistość.
Smutno jest tym bardziej i nie możemy się z tym pogodzić,ze kolejny raz coś wspaniałego przejdzie koło nosa Otusiowi. Dzisiaj miał być wspaniały dzień i kontynuacja wczorajszego bo Olympic Wrocław właśnie dzisiaj przygotował dla dzieciaków  imprezę Mikołajkową powiązaną z turniejem.
Tydzień temu dostaliśmy

zaproszenie z fundacji na sens filmowy i tez nie moglismy w nim uczestniczyć :-(
Nie potrafię opisać jak Otuś to przeżywa ,że dzisiaj tam go nie może być i zadaje tylko pytania: "dlaczego znowu mnie to spotkało"?...smutno nam bardzo.
  Najważniejsze aby szybko wyzdrowiał a  jak już będzie dużym facetem grającym w jakimś klasowym zespole :PSG(bo tutaj gra nasz idol piłkarski (Ibrakadabra),Barca, Real nie zapominając o Śląsku :-) przypomni sobie te chwile i pomyśli:"kiedyś płakałem jak byłem brzdącem,że nie mogę grać przez chorobę w turnieju wewnętrznym a teraz się śmieję bo gram z najlepszymi albo inaczej ..oni grają ze mną na boiskach świata he,he :-)
Musimy się koniecznie do soboty wyleczyć ponieważ Piotruś dostał zaproszenie z Kliniki i fundacji :na ratunek dzieciom z choroba nowotworową" na coroczne spotkanie osób wyleczonych z choroby nowotworowej..dla nas cuda się zdarzają bo mamy zdrowe, wspaniałe dziecko. Natomiast cały czas jesteśmy pod opieką Kliniki i musimy się  średnio co pół roku pojawiać na konsultacjach i sprawdzać stan zdrowia naszego mistrza.
 Więc sami widzicie,że u nas nie może być spokojnie i normalnie tylko zawsze coś. Nie ukrywam,że do takiego trybu życia trzeba mieć ogromne wsparcie bliskich , tych dalszych każdego kto potrafi to zrozumieć a z tym jest różnie ale ja to rozumiem bo kto nie doświadczył ten nie wie i chciałby aby nikt nigdy nie musiał tego doświadczać.
 Kończąc optymistycznie i tak koniec , końców musi być dobrze :-)

 pozdrawiam Błaszczaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz