niedziela, 5 stycznia 2014

OTUŚ W SZPITALU...05/01/2014

Witajcie,

  piszę szybko bo jadę zaraz do Otinka do szpitala na Koszarową.
Jak już pisaliśmy wcześniej od dłuższego czasu borykamy się z częstymi infekcjami. Zaczęło się to mniej więcej od momentu kiedy Otuś poszedł do "O". zrobiliśmy test alergiczne, które wyszły ujemnie. Jedno wykluczone.
  W piątek zrobiliśmy wymazy z gardła na chlamydię i inne bakterie.
Nie znamy wyników bo czeka się na nie około tygodnia.
Wczoraj wieczorem Piotruś tak mocno kaszlał cały dzień , że wieczorem ok.20:00 postanowiliśmy znowu jechać na Ziemowita do Pani doktor(tam jest dyżur weekendowy .W sobotę też byliśmy).
Pani doktor ciężko było osłuchać synka ponieważ kaszel był tak mocny i nic nie mogła usłyszeć. Zaniepokoiła się i postanowiła skierować nas do szpitala z diagnozą zapalenia krtani ale przy tym wszystkim nie wyklucza zapalenia płuc , chlamydii i wiele , wiele innych rzeczy.. Była to jedyna słuszna decyzja ponieważ Otuś był już tak bardzo zmęczony , tak wycieńczony ,że padał z nóg.
   Przed wyjazdem do lekarza kiedy Otuś od tych wizyt stroni z jego ust pada zdanie, które przeszywa Ci serce na wylot i sam nie wiesz czy to dziecko czy to najmądrzejsza dorosła istota na świecie: "zabierzcie mnie do lekarza, zrobię wszystko co Pani doktor powie. Jak powie , że do szpitala to pojadę , jak trzeba zastrzyk to dam sobie zrobić i nie będę płakał i jeszcze to to co sprawia iż stoisz jak wryty a łzy same naciekają do oczu: "po co ja się urodziłem". Urodziłeś się synku po bez Ciebie ten świat nie miałby sensu a ja chcę oglądać Cię na największych stadionach piłkarskiego świata kiedy będziesz już poważnym młodzieńcem :-)...i tak właśnie będzie.
  Na Koszarowej byliśmy ok.22:00...zostaliśmy przyjęci w pierwszej kolejności z decyzja o pozostaniu w szpitalu. Otuś w gabinecie zabiegowym miał zakładany weflon i wtedy wszystko to co było kiedyś(na szczęście to przeszłość i już tego nie będzie) wraca. Płacz dziecka, strach przed wkłuciem i wielki żal :-(. Pobranie krwi i oczekiwanie na wynik krwi, na który trzeba czekać do rana. Kolejna nie przespana noc, stres i nerwy. Dzisiaj rano obchód i tel. od Anetki "wyniki krwi są dobre". Chwila ciszy w słuchawce, ulga, łzy i stwierdzenie "kocham Was"(nigdy nikomu nie życzę takich doznań) .
   Pani doktor po wynikach krwi i osłuchaniu Piotrusia mówi, że gdyby nie ten przerażający kaszel uważałaby , że dziecko jest zdrowe ale ten nieustający kaszel to coś strasznego. Niestety w naszym systemie zdrowotnym weekend i święto to martwy czas gdzie nic się nie dziej i taki też przekaz został nam podany. Wnikliwe badania laboratoryjne będą wykonywane dopiero od wtorku i będziemy więcej wiedzieć. Następna paranoja, której nie rozumiem ale cóż sam nic nie zdziałam. Nawet jak wyjdę na rynek w celu manifestu z transparentem to i tak nic nie da :-(. Ja się dziwię tylko , że jeżeli chodzi o lecznictwo czy inne sfery polityczne ludzie jeszcze na ulice nie wyszli. Najważniejsze jednak aby Otus szybko wyzdrowiał i szybko był w domku. Mamusia cały czas z synkiem i na krok go nie odstępuje. Jestem ciekaw ile razy jeszcze zadam sobie pytanie: kiedy u nas w domu w końcu będzie normalnie?..no już nie ma co narzekać , trzeba przetrwać by było pięknie i jak wszyscy wiecie ..że  na pewno tak będzie.

 lecę pa,pa
 

2 komentarze:

  1. Dużo siły dla Otusia <3 Wspaniale czyta się Wasze wpisy, bije od nich takie ciepełko. Jesteście wspaniałymi rodzicami. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba wiele cierpliwości i nadludzkiej wprost siły żeby przez to przejść... Będzie dobrze, to nie to cholerstwo co było. Da się wyleczyć. Zainteresuj się może czy były pobrane wymazy na krztuśca, on może dawać taki straszny kaszel i reaguje tylko na niektóre antybiotyki.Moja koleżanka walczyła z lekarzami, podejrzewała krztusiec, i w końcu miała racje. Pozdrów Otusia od Michałka-nieznanego kolegi z Bujwida /byłego pacjenta/. Anna mama Michałka

    OdpowiedzUsuń